Dlaczego polska złotówka tonie? O co chodzi z tym kursem dolara
Za nami burza, która wybuchła razem z wojną na Ukrainie. Na stacjach benzynowych jest już luźniej, a bankomat niechętnie i często z limitami, ale jednak wypluwa banknoty. Jedno, co się w niczym nie uspokaja to niepokój pod kantorami i widok na wykresach. Złotówka tonie. O co chodzi?
Bezpieczeństwo
Tak to jest, że gdy na świecie rośnie zagrożenie, ludzie uciekają w kierunku tego, co uznają za bezpieczne. A jeśli jeszcze żyją w kraju, w którym nieraz i nie dwa okazywało się, że zaufanie do własnej waluty jest bardzo złudne… W końcu wciąż żyją i dobrze się mają ci, którzy pamiętają, jak to jest kłaść się spać bogatym, a budzić biednym. To normalne, że gdy narasta panika, ludzie masowo kupują dolary, euro, czy franki. Szczególnym kultem darzony jest dolar i w tym też nie ma nic zadziwiającego. Ameryka zawsze uznawana była za piękny sen, potęgę gospodarczą i realnie jest w tym sporo prawdy. W końcu to w dolarze utrzymuje swoje rezerwy w ponad 50% większość światowych banków centralnych i niewiele jest miejsc na świecie, w których nie zapłacimy dolarami. A że popyt nakręca podaż…
Nie my jedni
To żadna pociecha, ale znaleźliśmy się w doborowym towarzystwie. W równie kiepskiej sytuacji jest węgierski forint i korona czeska. To nic dziwnego, w końcu sytuacją za naszą granicą obserwuje w napięciu cały świat i co bardziej nerwowi inwestorzy uciekają z rynków krajów, które, powiedzmy sobie szczerze, są na liście zagrożonych. Nie, nikt nie mówi, że nad naszymi głowami zaczną latać bombowce, ale to, że szybka migracja Ukraińców do Polski i sankcje nałożone na Rosję odbija się na nas ekonomicznie jest sprawą oczywistą. Trudno się dziwić, że kapitał odpływa z krajów wschodnich, a inwestorzy, którzy zostają liczą sobie słono za potencjalne ryzyko.
Inflacja wzrośnie i to pewnik
Prognozy nie są optymistyczne, wręcz przeciwnie. Jeśli narzekaliśmy na ośmioprocentową inflację, musimy zacząć się oswajać z ta, która wyniesie 10% i niekoniecznie wyhamuje. Ceny rosną i będą rosły. Podniesienie stop procentowych nie tylko „dokopie” kredytobiorcom, ale przede wszystkim sprawi, że gospodarka wyhamuje, a to niewskazane. Jest pewne, że jeśli nie zostaną podjęte określone działania, złotówka dalej będzie spadać ze swego kursu.
Co dalej?
Zadecydowana reakcja jest konieczna, bo samo rzucenie na rynek waluty z rezerw to zbyt mało. Polacy nadal będą wyjmować pieniądze ze skarpety i wymieniać na dolary czy euro, tylko po to, aby nieco chudsze rolki upchnąć w pończosze. Konieczna jest bardziej stanowcza reakcja banku centralnego, szybkie podniesienie stóp procentowych i to ze stanowczą deklaracją, że jeśli tylko będzie trzeba, Rada Polityki Pieniężnej posunie się jeszcze dalej.
A co z naszymi oszczędnościami?
Nic i tylko tyle, albo aż tyle. W tej chwili jest po prostu za późno, by panicznie wymieniać złotówki na dolary, bo najnormalniej w świecie jest zbyt drogo. Cena waluty nie odzwierciedla stanu polskiej gospodarki, a tylko polską panikę. Porada może dotyczyć tylko przyszłości, bo trzeba pamiętać, że świat na pewno się zmieni. Kiedy tylko zrobi się spokojniej, pora pomyśleć o inwestycjach globalnych i dywersyfikować swoje oszczędności w myśl zasady „nigdy nie trzymaj wszystkich jajek w jednym koszyku”.